Samochód, który zrodził miłość do motoryzacji

Właściciel: Piotr Hyb
Model: Toyota Corolla E12
Aktualny przebieg: 239 349 km

Samochód, który zrodził miłość do motoryzacji

 

Jaki powinien być pierwszy samochód, by jazda nim nie zaczęła się nam kojarzyć z nieustannymi wizytami w warsztatach i ciągłymi naprawami? Przede wszystkim niezawodny, taki, na którym zawsze można polegać. I taka właśnie była Toyota Corolla E12, która stała się pierwszym autem pana Piotra Hyba.

„Może historia mojej Toyoty nie jest jakaś bardzo długa czy ekscytująca, ale samochód ten jest dla mnie pewnego rodzaju wzorem motoryzacji i takim oczkiem w głowie jako pierwszy samochód, którym jeździłem” – tak swoją opowieść zaczyna Piotr Hyb.

O jakim modelu mowa? O Toyocie Corolli E12. Pojazd ten został sprowadzony z Danii w okolicach 2014 roku. Jego przebieg liczył wówczas około 100 000 km. Samochód był wyposażony w fabryczny pakiet TTE (spojler, nakładki na progi, tylny zderzak oraz dość ciekawą nakładkę na przedni zderzak).

„Samochodzik prezentował się bardzo ciekawie i, szczerze mówiąc, wywołał u mnie spory szok, gdy tata nim przyjechał po zakupie, bo przecież zawsze wmawiali wszyscy, że te Corolle takie nudne, a tu proszę, coś naprawdę ciekawego” – tak swoje pierwsze wrażenia podsumowuje pan Piotr.

Ojciec pana Piotra jeździł tym autem do 2017 roku, a więc do czasu zrobienia przez niego prawa jazdy. Tym co zdziwiło go i zaskoczyło, była niemal zerowa awaryjność Corolli. „Jedyne, co w tym czasie padło, to tłumik... i kompletnie nic więcej, zawsze dojechała do celu bez martwienia się, czy po drodze coś nie padnie” – wspomina pan Piotr. Zaznacza, że owszem, drobne usterki się zdarzały, takie jak zepsuta cewka, ale „jeśli chodzi o niezawodność, to nie mam najmniejszej uwagi, tutaj legenda Toyoty mnie ani razu nie zawiodła” – podkreśla pan Piotr.

Dzięki Toyocie zrodziła się też miłość do motoryzacji. „Właśnie przy tym samochodzie spędzałem pierwsze godziny w garażu, pierwsze samodzielne naprawy i diagnozy, dzięki temu też miałem mocną motywację, aby uczyć się czegoś nowego o samochodach” – wspomina pan Piotr. Do dziś śledzi nowinki technologiczne, a także interesuje się japońskimi samochodami i ich konstrukcją, zwłaszcza tymi sprzed 2008 roku. Nie jest w tym osamotniony. Chętnie dołącza do licznych grup pasjonatów Corolli i innych Toyot, poznając coraz to nowe rozwiązania i usprawnienia lub po prostu umawiając się na wspólne spędzenie czasu.

A co pan Piotr sądzi o jeździe swoją pierwszą Corollą? Mimo braku sportowego zawieszenia czy silnika, jazda tym samochodem sprawiała mu sporo frajdy. Najlepiej podsumowuje to stwierdzenie: „zawsze, gdy miałem okazję nią gdzieś wyjechać, to na twarzy pojawiał się ,,banan” od ucha do ucha”.

Podsumowując, pan Piotr stwierdza, że opowiedziana przez niego historia nie dotyczy jakiegoś rekordowego przebiegu i nie opisuje „megasportowej perełki”, lecz użytkowany na co dzień samochód. „Dla mnie to po prostu mój pierwszy wóz, dzięki któremu pokochałem japońską motoryzację, a w szczególności właśnie Toyoty, dzięki któremu mogłem się uczyć mnóstwa rzeczy o naprawie samochodu, dzięki któremu stawiałem swoje pierwsze kroki jako kierowca” – uzasadnia swój wybór pan Piotr.

I dalej: „Do dziś jestem wdzięczny mojemu tacie, który nie bał mi się go podarować jako ten pierwszy samochód, oraz wszystkim ludziom, którzy teraz muszą znosić moje marudzenie na temat motoryzacji. I jeśli mam być szczery, to nie zamieniłbym tej poczciwej Toyotki na nic lepszego”.

A jakie są plany na przyszłość? Samochód ma już przecież na liczniku 239 349 km.

„Obecnie takim moim celem i marzeniem jest utrzymanie tego samochodu w stanie ,,jakby dopiero wyjechał z fabryki”. Jeszcze trochę pracy przede mną, ale myślę, że warto” – dodaje pan Piotr.

Życzymy szerokiej drogi i kolejnych tysięcy pokonanych kilometrów.